Strony

czwartek, 8 listopada 2012

Eder - Und was ist mit mir?

WhyPlayJazz, RS006, 2012
Felix Franzke - guitar
Hendrik Krause - bass
Friedemann Pruß - drums
Johannes Moritz - saxophone
Guests: Niklas Kraft; DJ Illvibe
Nakiprofen; Eders Angst; Skuliesk; Klabautermands Længselen; Herr Bernbacher; Tranevej; IDKOKDW; Mas D'Azil; Das traurige Pony
english version below

Młoda, niemiecka wytwórnia, o intrygującej, a zarazem kłopotliwej nazwie Why Play Jazz, wypuściła w tym roku kilka interesujących albumów. Jednym z nich jest ten nagrany przez młodocianych twórców, próbujących rozwikłać pytanie „Und was ist mit mir?”, jednocześnie zastanawiając się nad kwestią nadrzędną – Why...?

„Co ze mną?” – pytają, a ja dodaję „do cholery!”, dopełniając kwestię. Wygląda na to, że tak właśnie powstała płyta, by wyrazić potrzeby młodych, uwikłanych w problemy dzisiejszego świata muzyki, artystów. Kto chciałby znaleźć na niej jazz, ten będzie rozczarowany. Kto szuka odkrywczych brzmień również ich nie znajdzie, bo muzyka na tej płycie jest raczej stonowana, eklektyczna, czasem działa wręcz uspokajająco. Ale jak dla kogo!

Muzycy podeszli do tego piosenkowo, rolę wokalu pełni saksofon na zmianę z klarnetem lub w duecie. Melodie są nieskomplikowane, niemal banalne, ale szybko wchodzą w głowę, a pomaga im w tym swobodnie bujający rytm o działaniu podprogowym. Zatem nie one są głównym motywem stanowiącym o charakterze albumu, choć zapewne nadają improwizacyjności i płynności. Tylko posłuchać linii basu lub gitary, a już wiadomo, gdzie się stoi. Jednoznaczny dla muzyki post-rockowej i progresywnej gitarowy background jeszcze wyraźniej mówi o zespole i jego inspiracjach. Słychać w ich muzyce namiastkę późnego King Crimson, czy Sigur Ros oraz w ogóle zamiłowanie do Skandynawii. Ta skandynawska łagodność, niewielkie zróżnicowanie w warstwie harmonii, zapętlanie fraz – to wszystko nadaje efekt odprężających, łagodnie pulsujących ballad. Nieco bardziej energiczne, groove'owe kawałki niekiedy denerwują pewną niespójnością, którą wywołują partie dęciaków, dominujące nic nie wnoszącą paplaniną. Jest to dość dziwne wrażenie słuchowe, kiedy bujając się w tonalnym klimacie nagle słyszymy niespodziewany odjazd poza granicę tonalności, a taki wyskok zamiast dodawać pazura, zwykle kłuje w uszy.

Są też niepokojąco-intrygujące momenty, jak choćby w „free-wolnym” wstępie do IDKOKDW i w Herr Bernbacher będącym najbardziej rozwojowym utworem na płycie. Dobre rozwiązania wnosi użycie elektroniki, a przede wszystkim doskonale zakomponowane skrecze z samplami różnych głosów, niekiedy całymi rapowanymi frazami. To naprawdę tworzy klimat oraz świadczy o konkretnej i nowoczesnej wizji muzyków.

W każdym szczególe słychać dobrą pracę producencką. Muzycy wiedzą co zrobić by nadać odpowiedni nastrój, by przejść łagodnie z klimatu w klimat, by każda najsubtelniejsza zmiana była odczuwalna i wpisywała się w progresywny charakter płyty.

„Und was is mit mir?” - swoisty żarcik na koniec zupełnie wytrąca z tego ciągu, w którym zdawało się poszukiwać puenty. I nagle mamy pytanie, które prowadzi do punktu wyjścia, z „pijanym” klarnetem i całkiem obojętnym głosem reszty akompaniatorów. Nie gramy jazzu, idziemy do domu.

***

A new, German label, with an intriguing, yet troublesome name Why Play Jazz, released this year a couple of interesting albums. One of them is the recorded by young artists, attempting to answer the question "Und was ist mit mir?", reflecting at the same time on a primary reflection - Why...?

"What about me?" - they ask, and I add "the hell!", complementing the question. It seems that this album came into existence in order to express the needs of young people, involved in the problems of today's music world. Who would like to find jazz on it would be disappointed. Anyone looking for innovative sounds won't find them, because the music on this album is mostly mellow, a bit eclectic, sometimes is having a calming effect straight out. But what for whom!

Musician's approach is rather songlike, where the vocal role is played by saxophone and clarinet. The melodies are uncomplicated, almost trite, but quickly go into head, and the freely rocking rhythm of subliminal aceffect helping it. Therefore they are not the main motive forming this album, though probably give it freedom of improvisation and fluency. Just listen to the bass or guitar line, and you already know where you stand on. The guitar background, explicite for the post-rock and progressive music, says even more about the band and its inspirations. You can hear in their music a touch of late King Crimson or Sigur Ros, and their fondness to Scandinavia. This scandinavian gentleness, low diversity in the harmony layer, phrases looping - all this gives the effect of relaxing, gently pulsating ballads. A little more energetic, grooves pieces annoyed sometimes with some incoherence caused by reeds which dominate with a meaningless babble. It's quite a strange aural impression, when swinging in tonal atmosphere you suddenly hear unexpected escape from tonality, and instead of spice it, just makes ears hurt.

There are also misterious and intriguing moments, as in free introduction to IDKOKDW and Herr Bernbacher, which is one of the longest and most evolutionary piece on this recording. The use of electronics makes really good results, and especially perfectly fitted scratches with samples of different voices, with whole rap phrases at times. It trully creates the atmosphere and shows musicians explicit vision.

In every detail you can hear a good producer's job. Musicians know what to do that may create the right ambience and how to gently manipulate the atmosphere, to make you feel every single variation of this progressive album's character.


"Und was ist mit mir?" - a kind of joke at the end, that can make you loose the run while looking for the point. And suddenly we hear this question that guide to the beginning; the "drunk" clarinet and quite indifferent voice of the rest accompaniment. We do not play jazz, we're going home now.