Strony

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Skrap - K.O.

Vafongool, VAFCD004, 2013
Anja Lauvdal - Korg MS-10
Heiða Karine Jóhannesdóttir Mobeck - tuba
Knekt; Eagles Fly High; Babyelefant; Skrap; Flameboy; Jungle Call; Sentrifuge; Peach; Melk; Pip Pip; Motormania; Wowwow; Katt; Grandma's Dream; Dunst Opening
english version below

Skrap to niecodzienny, zafascynowany elektroniką i jej możliwościami norweski duet. Kobiecy duet - to jeszcze nic dziwnego - ale gdy pomyśleć, że jedna z dziewczyn obsługuje tubę, a druga wtóruje jej wyciskając wszelkiego sortu efekty z syntezatora, zdumienie przeradza się w aprobatę.

Anję Lauvdal pierwszy raz usłyszałam w trio Moskus, z którym ostatnio wydała debiutancką płytę i szczerze powiedziawszy nie spodziewałabym się jej drugiego oblicza w takim wymiarze, choć jej improwizacyjna zadziorność mogłaby ostatecznie na to wskazywać. Razem z tubistką o nazwisku Heiða Karine Jóhannesdóttir Mobeck tworzą ambientowo-dronową materię pełną chrzęstów, bulgotania i gwałtownych zrywów z jednej strony, surowości, przestrzeni i niespiesznych wybrzmień z drugiej.

To jest płyta dla koneserów, wielbicieli dźwiękowych zderzeń i ledwo wyczuwalnych modulacji; dla tych, którzy odnajdują ukojenie w interferencji na pozór nijakich brzmień, którzy słyszą poza formą i poza czasem. Można być zaskoczonym, gdy odnajdzie się wewnętrzny puls, niekiedy ujawniający się jako rytm, a nawet chwilowo bujający beat. O tak, tutaj wszystko jest chwilowe, począwszy od krótkich, zaledwie "pomysłów" ubranych w pojedynczy track, poprzez jego szybko znikające elementy - molekuły wywołujące drgnięcie bębenka, czy skurcz mięśnia, skończywszy na niedopowiedzianych i urwanych frazach. Brak puenty może być zgoła denerwujący, choć gdy spojrzy się na onomatopeiczne i niezwykle sugestywne tytuły, poszarpana linia staje się ciągła. Bo przecież wszystko, co artystki miały do powiedzenia, zawarły w tych kilkudziesięciu sekundach, po co więcej?

Tuba kojarzy się z ociężałym i niezgrabnym instrumentem, ale kto by pomyślał, że w elektronicznej konwencji tak świetnie zda egzamin? Czystych brzmień tego instrumentu odnajdziemy niewiele, natomiast artykulacyjne sztuczki przepuszczone przez najprostsze efekty stają się gęstwiną nie do okiełznania, a zwykły podmuch bez zadęcia, jak w tytułowym Skrap, wprowadza jakąś szorstkość i dudni złowieszczo.

Rozbieżność charakteru utworów jest uderzająca. Flamaboy mogłoby być rasowym, rapowym beatem, a trącące naiwnością, jednocześnie zuchwałością Sentrifuge odkrywa swą wielopłaszczyznowość. Jungle Call mógłby trwać zdecydowanie dłużej, gdyby zapętlić pojawiające się mięsiste groove'y, natomiast  Grandma's Dream jest tak poważne i celne w swoim odniesieniu, że aż śmieszne. Płyta dobrze się kończy; meandrujące dźwięki Dunst Opening nasuwają skojarzenia z filmowymi tematami i hipnotyzującym spokojem muzyki Pan American, czy Trentemøllera.

Zadając sobie pytanie, gdzie leży konsekwencja albumu K.O., odpowiedź odnajduję w spójności obu głosów, umiejętności działania na wyobraźnię i regularnym zaskakiwaniu słuchacza. Ten zachowawczy minimalizm duetu pozwala im jednocześnie na uwypuklenie kontrastów, a pewien niedosyt tylko wzmaga apetyt na więcej i skutecznie wyostrza zmysły.

***

Skrap is a Norwegian duo, unusually fascinated by the possibilities of electronics. A female duo - that's not the surprising bit - but if you can imagine one of the girls handles tuba and the other is an accompanist exploring all sorts of synth effects, amazement turns into approval.

Anja Lauvdal is better known as a member of Moskus trio, which recently released their debut, and frankly I wouldn't have expected her to have another side to her music that moves away to such an extent from her passion for live electronica. Although her improvisational spirit might have indicated as much. Together with the tubist
Heiða Karine Jóhannesdóttir Mobeck she forms an ambient-drone body comprised of cranches, gurgling noises and sudden breaks on the one hand; rawness, space and a slowly forming resound on the other. 


This album is for connoisseurs of sound clashes and barely noticeable modulations; for those who find harmony in seemingly bland tones that merge subtly, who are listening in a musical space that's beyond form and time. You may be surprised to find an inner pulse, sometimes manifested as rhythm, or even a temporarily rocking beat. Oh yes, everything is temporary here, from brief "ideas" clad in a single track, through its rapidly disappearing components - the molecules inducing an eardrum twitch or a muscle contraction, ending with unspoken, interrupted phrases. With no punchline, it can be quite annoying. But when you look at the onomatopoeic and very suggestive titles, this jagged line becomes continuous. Whatever the musicians had to say, it was contained in just several dozens of seconds. Need some more?

Tuba seems to be a clumsy and awkward tool, but who would have thought that in the electronic convention it can vocalise such freely? Very few times do you hear its natural sound here; articulation tricks and some common effects become an indiscernible thicket, and conversely as the kind of toneless gestures associated with free improv, as in the title Skrap, indicates some kind of roughness and ominous rumbling sounds.
 
The divergence of the character of the pieces is striking. Flamaboy has what could be a fiery, rap beat, while the naive, yet bold lines of Sentrifuge reveal its many dimensions. Jungle Call might have lasted much longer if only they looped those succulent grooves, while Grandma's Dream is so serious and accurate in its reference, that it becomes ridiculous. The recording ends with the meandering sounds of Dunst Opening that links somehow to movie themes, or the mesmerizing tranquility of Pan American's or Trentemøller's music. 

Wondering about the consistency of K.O.'s album, the answer lies with the unusual coherence of both musical voices, and their ability to move the imagination as well as constantly surprise the listener. The temperate minimalism of the duo allows them at the same time to intensify the dynamic and textural contrasts in the music; mesmerized, we sharpen our senses to it.