Strony

środa, 19 września 2012

Joe Morris, William Parker, Gerald Cleaver - Altitude

Aum Fidelity, AUM 073, 2011 
Joe Morris - guitar
William Parker - bass
Gerald Cleaver - drums
Exosphere; Thermosphere; Troposphere; Mesosphere


listen online: www.aumfidelity.com

english version below

W pisaniu o muzyce jest pewien paradoks - to tak jak mówienie o całowaniu. Opis pocałunku może być inspirujący, jest jednak niczym wobec przeżycia go w bezpośrednim doświadczeniu.
Altitude to zapis całości pierwszej i fragmenty z drugiej części koncertu, który odbył się w nowojorskim klubie The Stone. Choć muzycy spotykali się już ze sobą kilkakrotnie, w trio zagrali po raz pierwszy. Album wypełnia muzyka par excellence improwizowana, cztery długie kompozycje, jak mówi Joe Morris: "Długa forma pozwala opowiedzieć historię, pozwala podążać węzłową ścieżką w procesie myślenia, pozwala grać w warstwach, umożliwia zanurzenie się w fali energii i pozostanie tam. I to daje poczucie rytuału, który opisuje teraźniejszość ".

Morris swoimi licznymi nagraniami, zdążył nas przyzwyczaić do gitarowego stylu, którego wyróżnikiem jest ascetyczne brzmienie, mające wiele wspólnego z tradycją jazzowej gitary. Jego linie są misternie utkane z pojedynczych, granych staccato nut, fragmentarycznych tematów, szybkich progresji akordów w narracji bogatej o doświadczenie free jazzu. Linie gitary znajdują intrygujące wsparcie i są inspirowane przez roztańczony basowo-perkusyjny monolit, jaki tworzą William Parker i Gerald Cleaver.

Fundując nam podróż przez warstwy ziemskiej atmosfery, muzycy prezentują się znakomicie. Cleaver wyróżnia się brzmieniem swojego instrumentu; sposobem artykulacji i wyobraźnią Osobistą charakterystykę gry tego muzyka przedstawił Tomasz Stańko mówiąc: „Bębniarz gra wszystko… bo i „czas” gra ślicznie… tak prosto, jak kocham… delikatnie, a jednocześnie potrafi przypierdolić… również płynnie przechodzi z tego czasu do czasu, który jest ni to rytmiczny, ni to free… takie bardzo motoryczne free. Również potrafi grać to, co mało amerykańskich bębniarzy lubi… - ad libitum (…) takie delikatne jakby plamy… on to wszystko gra... ma łatwość do tego typu rzeczy”. Wyliczanie ile groovu i życia jest w synkopach i akcentach wygrywanych przez niego na bębnie basowym i werbelu jest właśnie dla mnie tym pisaniem o pocałunku.

Przy intrygującym ale dość jednorodnym stylu gitarzysty, to właśnie w grze Cleavera znajduje się środek ciężkości tej muzyki. Dynamicznie uruchamia wszystkie dostępne perkusyjne barwy, jego floor tom jest czasem jak cień wielkiego drzewa, a nisko brzmiący ride jak światło o ciemno-złotej barwie. Cleaver łapie i porządkuje otwartą narrację Morrisa, gęste partie gitary znajdują bezbłędne wsparcie w wartościach wygrywanych na perkusji. Jego polirytmiczne linie to kalejdoskop uważnego, milczącego i ruchomego szczęścia, a figury oplatające basowe ostinata i walkingi wciąż pozostają w harmonii z tym, co w danej chwili najgłębsze.Gdy temperatura w egzosferze zbliżona jest do zera bezwzględnego i brak w niej fali dźwiękowej, to śpiewający, uwodzący pulsem i alikwotami kontrabas Parkera sprawia, że wszystko aż kipi afro-amerykańską zmysłowością. 

To muzyka intensywna, acz zmienna; jej prąd czasem słabnie, jak w kodzie Thermosphere, rozlewając się na dużej przestrzeni kontrabasowego arco, by ponownie obudzony marokańską trzystrunową lutnią sintir nabrać rumieńców w Trophosphere. Parker nie tylko gra, ekspresyjnie intonuje antyfoniczne zaśpiewy, archetypiczne konstelacje sylab, słów pełnych wewnętrznej rytmiki, które kontrapunktowane i uzupełniane przez Cleavera sprawiają, że emocje utrzymują się do kończącej album Mesosphere i z radością możemy powiedzieć and William danced again!

***

There is something paradoxical in writing about music it's like talking about kissing. Description of a kiss can be inspiring, but it is still insufficient compared with close experience.
Altitude is a live recording of a first and part of a second set of a concert which took place in New York’s The Stone. Although the band members already met with each other several times before, in this trio played for the first time. We are listening par excellence improvised music which consists of a four long compositions, Joe Morris says : "The long form lets you tell a story, it lets you follow the nodal path in your thought process, it lets you play in layers, it lets you dive into The wave of energy and stay there. And it offers a sense of ritual That describes the present".
Morris with his numerous recordings, got used us to his guitar style, which hallmark is his ascetic sound, having much in common with the tradition of jazz guitar. His lines are intricately woven with single staccato notes, fragmented themes, fast chord progression in rich narrative experience of free jazz. Guitarist’s lines found an intriguing support and are inspired by the bass-drum dancing monolith formed by William Parker and Gerald Cleaver.

Providing us journey through the layers of Earth's atmosphere, musicians present themselves incredibly well. Cleaver stands out with the sound of his instrument; way of articulation and imaginative play Tomasz Stańko presented personal characteristics of Gerald’s playing when said: "the drummer plays everything ... " timing " plays beautifully ... simple as I love ... gently, yet can kick also goes smoothly ... from time, which is neither rhythm nor free ... such a motoric free. As well, he can play what a very few American drummers be fond of ... - ad libitum (...) such a delicate spot ... he plays all of this he is easy on that kind of thing". Attempt in describing how groovy and full of life are his syncopations and accents on the bass drum and snare is right for me pointless the same as writing about kissing, you couldn’t miss it.

Alongside with intriguing but relatively homogeneous guitarist’s style, Cleaver performance is in the gravity center of this music, dynamically starts all of the colors, floor tom sometimes gives shadow like a big tree, a low-sounding ride is like a dark-golden color light. Cleaver captures and organizes an open Morris narration, dense guitarist’s parts found flawless support, his polyrhythmic lines is a kaleidoscope of a careful silent and moving felicity, figures entangling bass ostinatos and walkings always remaining in harmony with that what is deepest at the moment. When the temperature in exosphere is close to the absolute zero, and there is no sound wave in it, singing seductive Parker’s bass pulse and overtones make everything seething with Afro-American sensuality.

This is intense music though variable, its current decreases over time, as in the code of Thermosphere and spreads to a large area of ​double-bass arco and then to be re-awaken by three-string Moroccan lute sintir as in Trophosphere music blushes again. Parker is not the only expressive instrumentalist , his antyphonic chants, archetypal constellations of syllables, words with their internal rhythm, which are counterpointed and complemented by Cleaver make emotions last to the ending of an album Mesosphere, after that we might only say with delight and William danced again!