Klaeng Records 001, 2013
Robert Landfermann – double bass
Dieter Manderscheid – double bass
Sebastian Gramss – double bass
Joscha Oetz – double bass
Rhodvach; Kolaps; Pana Po’o; Foeir; Omega; Jayus; Windstille; Itrekun; Stolid; Komorebi; Quartz; 100-1; Goya
listen online:
Robert Landfermann – double bass
Dieter Manderscheid – double bass
Sebastian Gramss – double bass
Joscha Oetz – double bass
Rhodvach; Kolaps; Pana Po’o; Foeir; Omega; Jayus; Windstille; Itrekun; Stolid; Komorebi; Quartz; 100-1; Goya
listen online:
english version below
Rzadkością
jest słuchać albumu na cztery kontrabasy, tym bardziej tak ciekawego i
wybitnego nagrania, nie tylko w kontekście kontrabasowej literatury. Basz to
coś znacznie więcej, niż album czterech wirtuozów, którymi niewątpliwie są:
Robert Landfermann, Dieter Manderscheid, Sebastian Gramss i Joscha Oetz.
Zaczyna się bardzo mocno,
jakbyśmy słuchali przesuwających się płyt tektonicznych na szelfie
kontynentalnym. Tak poważne otwarcie uświadamia jak fizykalnym doświadczeniem
może być rezonansowa dramaturgia kontrabasów. Nakładające się warstwy harmonii
i rejestrów kojarzą mi się tu z pracą studyjną Johna Eckhardta. Muzycy imponują
teksturalną i przestrzenną inwencją, świadomością przepływu czasu oraz tym, jak
pozwalają formom odpowiednio wyrosnąć, nabrać różnorodnych kształtów.
Niesamowite jest użycie ciszy i samokontrola. Maestria grających sprawia, że
nawet zabiegi, wydawać by się mogło przypadkowe, są wysoce uporządkowane i
jednocześnie elastyczne. Migoczące akompaniamenty i subtelne współbrzmienia
budują harmonie i struktury o niesamowitej dźwięczności; intrygujące, ulotne i
asymetryczne. Artyści bez nadmiernej afektacji transformują kompulsywne linie Kolaps,
gdzie niepokojące dysonanse spotykają delikatność, a rytmiczna sprężystość
przestrzeń intymności. Repetycje w danym rejestrze, zabawa barwą, spajane
są niebywałą interakcją i przepływem rytmów, kształtów i ruchu.
To płyta
idealnej syntezy, na której tajemnicze i wymowne poematy, jak Windstille,
usystematyzowanie wysokości i trwań 100-1, rozkwitają bogato i swobodnie
polaryzują. Naturalne podziały czasowe z efektem zanikania dźwięku i
nieprzewidywalnych reakcji tworzą ascetyczne miniatury, które wirują w
półcieniu industrialnych pociągnięć smyczków. Czasem sztywno, mechanicznie,
gwałtownie jak w pierwszych frazach Jayus, zaburzając linearną progresję
nagłymi zwrotami rytmicznymi, to znowu budując niespotykaną bliskość – muzycy
subtelnymi preparacjami, instynktownie wznawiają grę. Permutacje delikatnych
linii melodycznych zawierają wewnętrzną złożoność. Obecna jest tu
szczegółowość, rytmiczna przejrzystość, dążenie do nadania dźwiękom waloru
trwałości i skończoności, jak w niesamowitym zamykającym album Goya.
Nagranie
jest komunikatywne, różnorodne pod względem strategii kompozytorskich i
nastrojów, zaś zwarte formy oscylują pomiędzy 1:09 a 5:12. Album na półce
stawiam obok „Unveil” Marka
Dressera, „Null” Roberta
Landfermanna i „Sonomondo” duetu
Dresser/Frances-Marie Uitti. Rubinowo – granatowa muzyka oceanicznych głębin
„Basz”.
***
The rarity is to listen to the album
for four basses, but even greater rareness is to hear so exquisite music not only in the
context of the double bass literature. “Basz” is much more than an album of
four virtuosos, which Robert Landfermann, Dieter Manderscheid, Sebastian Gramss
and Joscha Oetz undoubtedly are.
From the very first sound of the recording it approaches me a feeling of
communing with something exceptional, opening is in fact very much as
soundtrack to the gigantic unknown machinery working or as we were listening to
the movement of tectonic plates on a continental shelf. Such a prelude
demonstrates how significantly physical experience resonant basses dramaturgy
can be. The layers of harmony and registers are overlapping, reminding me here of John
Eckhardt’s studio works. Musicians impress here with a textural and spatial
inventiveness, awareness of the time lapse, they guide and enable forms to grow
adequately and obtain variety of shapes. The usage of volume and self-control is also highly unique. The virtuosic
performance makes even the treatments, that might be considered as a random
activities, as a highly organized but also flexible and very much ardent at the
same time. Twinkling accompaniments and subtle harmonies and chords build the
structure of the improbable sonority; intriguing, elusive and asymmetric.
Without excessive affectation the musicians are transforming compulsive lines
as in Kolaps, in which the alarming
dissonance meet delicacy and rhythmic springiness the area of the intimacy. Detailed and enchanting, short
configurations on the altitude characteristics of the sound itself are
unprecedentedly bonded with interaction and constant flow of the ideas: rhythms, shapes and movement. Compact gestures, tapping on the body of the
instruments, counterpoint, polyrhythm, metric diversity and tensions are
formed here very naturally in an organic manner (Omega).
It's an ideal synthesis album, mysterious and meaningful poems, as Windstille, systematizing the height and
durations 100-1, blossom lavishly and
freely polarize. Ascetic miniatures, natural time divisions of sound fading and
reverberation, unpredictable interactions spin in the penumbra of consecutive
industrial pulls (Quartz). At times rigidly, mechanical, sharply as in the
first phrases of Jayus, disrupting linear
progression with sudden rhythmic reimbursements, then again musicians with a
subtle preparations are developing an unprecedented closeness, instinctively
renewing the play. The gentle melodic lines permutations have an inner decorative complexity.
Responsibility, details, rhythmic clarity strive to give to the sounds an asset of
stability and finiteness is presented here, as in the postlude to the album, astounding Goya.
The recording is comprehensible and communicative. Its compact forms
oscillate between 1:09 and 5:12, are intriguing and varied in terms of
compositional strategies and moods. I put the album on the shelf next to such a fulcrum,
far-reaching recordings as Mark Dresser’s “Unveil”, Robert Landfermann’s “Null” or Dresser/Frances-Marie Uitti’s "Sonomondo".
It’s a music of a dark blue ocean depths “Basz”.